12.31.2013

3 Karteczka

Po wyjściu na ciemną ulicę zaczęłam biec. Skręcałam w uliczki, które ledwo pamiętałam i w końcu musiałam się zgubić... dlaczego. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam las. Wiedziona ciekawością weszłam pomiędzy drzewa znikając w mroku. W końcu krążyłam bez celu. Chyba się zgubiłam. Znowu. Nie ja już na początku straciłam orientację. Usiadłam na przewalonym pniu, a wokół siebie usłyszałam jak nocne stworzenia przebiegają niedaleko mnie. Słyszałam zawodzące piski i kwilenia. Nie podobało mi się to. W końcu zobaczyłam niby to postać ludzką, ale była za bardzo zgarbiona i zniekształcona. Tak na początku myślałam. Okazało się, że to dusza tej osoby jest pogrążona w mroku i nienawiści. Wstałam i zasłoniłam sobie nos i usta chusteczką. Właśnie, kiedy uświadomiłam sobie, że ludzie zawsze kłamią? Sama już nie pamiętam. Może to było w tamten dzień?
- Sol, pamiętaj, że cię kochamy - powiedziała mama, gdy złapała mnie za ramiona.
Patrzyłam na rodziców z pustym wzrokiem utkwionym w ich uśmiechnięte twarze. Wtedy nie wiedziałam jaka byłam szczęśliwa mając ich dla siebie. Podała mi owiniętą w materiał księgę. 
- Zaopiekuj się nią dobrze - mruknął ojciec. 
Wiedziałam, że niedługo już nigdy ich nie zobaczę, ale wtedy nie rozumiałam tego... 
- Wrócimy. Czekaj na nas Sol.
Nie wrócili. Nigdy. Czekałam na nich, a oni się nie pokazali. Wiedziałam. Z głębi serca wiedziałam, że nie wrócą, ale miałam taką cichą nadzieję iż się mylę. 
Łamanie gałęzi wybudziło mnie z rozmyślań. Przede mną stał jakiś chłopak. Uśmiechał się kpiąco.
- Hmmm. Proszę, proszę. Mam tu wspaniały okaz zdrowej nastolatki. Jaki smaczny kąsek.
Śmierdział potwornie. Zatkałam nos palcami, a drugą ręką usta. Nie miałam ochoty wąchać jego brudnego nieumytego ciała.
- Złudne szczęście - mruknęłam.
- Zamknij się!
- Prawda cię boli? - spojrzałam mu w oczy.
- Co ty możesz o tym wiedzieć?
- Widzę prawdę. Nie uciekam od niej - usiadłam.
Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Więc jaka jest prawda?
- Sam się dowiedz. Czy nie po to zostaliśmy stworzeni? Aby cierpieć i zaznać szczęścia? Znajdź prawdę.
Poczułam silne uderzenie serca. Nie, nie teraz. Zgięłam się w pół z bólu. Zagryzłam policzki żeby nie krzyczeć. Nie wzięłam lekarstwa. Pomiędzy moimi zębami zaczęła płynąć krew. Zaczęłam głęboko oddychać. Po chwili rytm mojego serca się uspokoił, a niedaleko słychać było czyjeś kroki.
Nastolatek wystraszony cofnął się i uciekł.
- Nox. Dawno... się nie widzieliśmy - powiedziałam ciężko oddychając.
Wziął mnie na ręce.
- Urosłaś. Miałaś przyjść - powiedział z wyrzutem.
- Zgubiłam się. Przepraszam.
Spojrzałam na jego twarz. Jego czerwone oczy jarzyły się jasno jak zawsze. Były pełne życia. Dlaczego? Dlaczego moje zmatowiały? Znowu zaczynam być samolubna.
- No cóż. Chyba nigdy nie będziesz posiadała daru orientacji.
Uderzyłam go pięścią w klate.
- No weź.
Nie mogłam nabrać powietrza. Co jest ze mną dzisiaj nie tak?!
Zaczęłam spazmatycznie kaszleć, żeby nabrać chociaż odrobinę powietrza w płuca. Ale to nic nie dawało. Gdybym wzięła lekarstwo.
Zaczęłam panikować przez, co coraz ciężej było mi się uspokoić.
- Sol! Spokojnie. Położę cię na ziemi.
Tak jak powiedział tak zrobił, lecz ja nie mogłam się ruszyć. Nie wiedziałam na co choruję i czy w ogóle, na coś choruję, ale wiedziałam, że mogę długo nie wytrzymać.
- Połóż ręce nad głowę i odchyl ją do tyłu.
Zrobiłam tak jak kazał o dziwo dałam radę zmienić pozycję. Moja krtań się otworzyła, a ja zaczęłam łykać powietrze jakbym wieki go nie czuła. Zapach mchu mnie uspokoił, a drzewo niedaleko mojej ręki miało chropowatą korę, którą zdarłam sobie przez przypadek skórę.
Na szczęście było to tylko zadrapanie.
Nox odprowadził mnie to wyjścia z lasu najbliżej posiadłości mojej rodziny.
- Muszę wracać.
Spuściłam smutno głowę. Nie chciałam, żeby mnie zostawił. Spojrzałam na jego plecy. Były szerokie. Zawsze takie były. Odkąd pamiętam był ode mnie starszy, ale nie zauważyłam u niego choćby zmarszczki.
- Powinnaś pójść. Wróć do szklarni.
- Mogę... ich przyprowadzić? - powiedziałam niepewnie.
- Tylko ten jeden raz.
Gdy to powiedział znikną pomiędzy drzewami, a mrok szczelnie go otulił zasłaniając całą jego postać.
Ruszyłam do domu. Szurałam butami po chodniku, ale kogo to obchodzi. Mam nadzieję, że nie związali Maji... i nie robią jej przesłuchania. A może ją upili i każą jej mówić co się stało albo dlaczego jest taka miła!
Mimo tych wszystkich myśli szłam nadal wolno. Niech robią co chcą. W tym momencie mój telefon ,,zaburczał''. Wyciągnęłam go z kieszeni spodni i zauważyłam numer Mattiasa.
Odebrałam, przyłożyłam powoli ,,słuchawkę'' do ucha.
- Gdzie ty do cholery jesteś! - wydarł się na mnie ciemnowłosy.
- Idę do domu - mruknęłam niezadowolona.
- Nie było cię 3 godziny! Wracaj szybciej! Martwimy się o ciebie.
Jak zawsze stanowczy. Przyśpieszyłam i po jakichś 3 minutach byłam przed domem.
Weszłam do chaty i zdjęłam buty. Pognałam do pokoju, a tam siedział Mattias. Wszyscy zdążyli zasnąć.
- Nie powiedziałeś im prawda? - szepnęłam, kiedy patrzyłam na lekarstwo, które leżało na stoliku nocnym.
- Nie. Widziałaś się z Noxem?
Kiwnęłam potakująco głową. On jedyny o nim wiedział. Tylko jego mogłam zawsze wpuszczać do szklarni.
- Kim jest... Nox?...
°°°°°°
Wesołego nowego roku. No aby wszystkie wasze marzenia się spełniły. 

3 komentarze:

  1. Hej, ho kamraci!
    Zareklamowałaś się u mnie na SPAMIE.
    Jedziem z tym misiem!
    + WERYFIKACJA :/

    Wygląd: Lubię to, bez przesady, ale nie jest tragicznie i całkiem składnie ;*

    Treść: Trochę niespójności, dziwactw i braku przecinków, ale ogółem - bomba. Allah Akbar!

    Niech cię to nie zniechęca - wręcz przeciwnie!
    Czekam na nexta.
    A no i jeszcze jedno - nie mówię tego złośliwie!
    Pozdrawiam. Minami Yume

    OdpowiedzUsuń
  2. Galaktyka zawsze spoko, a karteczka zawsze osome! <3
    Czekam na kolejne, Yuki. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy blog, graficznie też mi się podoba :D a imię Sol to mi się kojarzy z "Saga o Ludziach Lodu"

    OdpowiedzUsuń